No… dorwałem foty z offfashion, które tłukłem tydzień temu.
Po raz kolejny zawiodła mnie elektronika. Zdjęcia z jednej karty dziwnym sposobem znikły. Jeśli chodzi o offfashion to mam go głęboko w dupie… nie płaczę, że straciłem ok. 200 strzałów. Ale nie wyobrażam sobie sytuacji jak wrócę z Auschwitz i spotka mnie właśnie taka, przykra niespodzianka.
Karty się pozbyłem i mam nadzieję, że to ona była Achillesową piętą mojego sprzętu.
Piątkową przygodę z offfashion zacząłem tradycyjnie od garderoby. Podobał mi się ten szum, ruch… bałagan.
Lecz, gdy przyglądasz się detalom, szperasz w zakamarkach, widzisz świat, który powstaje.
… widzisz nerwy w kolejce na wybieg
… widzisz kwiaty, które kwitną w świetle fleszy.
W tym roku na offfashion pokazało swoje projekty ponad stu projektantów.
Większość kolekcji to wyciągnięte z szafy stare ciuchy. Cekiny, wstęgi, baloniki miały ukryć smutną prawdę o pochodzeniu tych fatałaszków.
Wiele kreacji powstało z inspiracji kulturą ludową różnych zakątków świata. Gdzieś, ktoś podejrzał znane projekty sławnych kreatorów. Kilka kolekcji to jakieś kosmiczne cuda, które zawsze występują na takich imprezach i umierają zaraz po jej zakończeniu.
Kiedy przeżyjesz 6 godzin pokazów, wykminisz w swojej głowie, że tylko trzech (spośród ponad stu) projektantów zasługuje na miano kreatora mody.
Przypomniałem sobie jak chodziłem 20 lat temu po ciuchlandach i przerabiałem zakupione ubrania. Chciałem wyglądać inaczej… chciałem wyróżniać się w tłumie. Podwójne spodnie, koszule i T-shirt-y. Nie interesowało mnie bycie szarą masą. Dziś pół światu chodzi w podobnych ciuchach jak moje z tamtych lat… nie dlatego bo ja coś wymyśliłem… po prostu byli tacy, co też nie chcieli wyglądać jak inni.
Na offfashion pojawili się ludzie (w większości) próbujący zrobić coś z niczego… tylko, że to wystarcza, by pokazać się w szkole, żeby być innym. Lecz nie wystarcza, by przekroczyć próg wielkiego świata mody.
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.