Gotuję się…
Miałem się tu nie użalać. Ale żeby nie zwariować, muszę to zrobić.
Żyję w totalnym wirze i właściwie nie panuję nad jego prędkością. Gdzieś po drodze zapakowałem sobie ogromny bagaż na plecy i zamiast go rozładowywać, ja dalej przyjmuję kolejne ciężary.
Czuję się klaustrofobicznie… jak złapany w potrzask, z którego nie potrafię się wyrwać.
Kurwa mać! To nie tak miało być!
Aparat fot. – co to jest takiego?
Rower – ależ ja nie wiem o czym do mnie mówicie.
Przygoda – to jakaś nowa nazwa nadgodzin w pracy?
Pora z tym skończyć.
Dziś pójdę do lasu. Wezmę ze sobą aparat. I wielu mnie znienawidzi. A ja będę długo chodził. I zmęczę się. A kiedy przyjdę do domu, posłucham Aimee Mann ‚Today´s The Day’. I napiję się herbaty, a potem zasnę… wreszcie zasnę.